Po latach – recenzja
Ukarać go po latach?
Francusko-włoski dramat Po latach opowiada o byłych członkach włoskiej komunistycznej organizacji terrorystycznej, którzy po serii zamachów w latach 70. i 80. dostali azyl we Francji. Po około dwóch dekadach (akcja filmu toczy się na początku XXI wieku) dochodzi w Italii do morderstwa sędziego, które zostaje powiązane z działalnością wspomnianej grupy, w związku z czym Francja cofa im azyl i rozpoczynają się ekstradycje. Żyjący w spokoju Marco Lamberti, dawny przywódca grupy, postanawia natychmiast się zakonspirować, by uniknąć aresztowania.
Dużą przeszkodą okazuje się 16-letnia córka Viola, która bardzo niechętnie zostawia swoje dotychczasowe życie choćby na parę dni i nie chce nawet słyszeć o ucieczce z kraju. Drugą linią fabularną jest los matki i siostry oskarżonego, które żyjąc we Włoszech spotykają się z falą nienawiści, skierowaną przeciwko Lambertiemu. Mężem Anny, siostry terrorysty, jest wysoko postawiony prokurator, starający się o urząd prokuratora generalnego i chociaż sam nigdy nie poznał Marca, a szwagier nie ma zamiaru prosić go o pomoc, aplikacja na prestiżowy urząd staje się mocno utrudniona.
Wolny człowiek czy wyjęty spod prawa?
Film podejmuje etyczne kwestie dążenia do sprawiedliwości w tego typu sprawach. Lamberti walczył o ideały bliskie francuskiemu rządowi, jednak jego metodą była najzwyklejsza zbrodnia. Jak to się zatem stało, że cywilizowany kraj udzielił azylu zbrodniarzowi z sąsiedniego państwa? Inna sprawa, kto powinien odpowiadać za jego czyny. Z powodu niemożności wyładowania się na zabójcy, cała złość Włochów kieruje się na jego rodzinę, choć ta deklaruje, że od 20 lat nie miała z nim żadnego kontaktu. Równie poszkodowana jest córka, której niewiele brakuje do pełnoletności i możliwości samodzielnego życia.
Po latach to film, który w zamierzeniu miał być bardzo głęboki, ale nie wyszło to najlepiej. Racjonalnie myślący człowiek nie ma powodów, żeby sympatyzować z głównym bohaterem i co najwyżej chwilami może mieć wątpliwości. Dramat polegający na ucieczce złoczyńcy, któremu grozi tylko zasłużona odsiadka, nie powinien nikogo łapać za serce. Nie ma moralnych dylematów, nie ma dramatu. Być może w świetle wydarzeń z ostatnich lat twórcy filmu chcieli wykazać, że rodzina terrorysty to nie terroryści i odpowiedzialność za czyny spoczywa wyłącznie na nim.
Stanisław Rohnka