Rok 1960 – na podstawie filmu Kurosawy o samurajach powstaje Siedmiu wspaniałych o rewolwerowcach przeciwstawiających się potężnym siłom bandytów terroryzujących pewną mieścinę na dzikim zachodzie. Mija prawie sześć dekad, w świecie kultury zaszło wiele zmian i w 2016 roku trafia do kin remake słynnego westernu Johna Sturgesa. Po uwzględnieniu wszystkich wymaganych przez polityczną poprawność parytetów, skompletowanie tytułowej siódemki staje się banalnie proste, przecież musi w niej być Afroamerykanin, Meksykanin, Indianin i Azjata. Wśród obywateli Stanów jeden powinien być weteranem konfederatów, jeden religijnym ortodoksem i wtedy miejsce na typowego cwanego rewolwerowca zostaje tylko jedno. Skład zamknięty.
Tyle wiadomo po obejrzeniu plakatu czy zwiastuna. Na szczęście pod niezbyt atrakcyjną okładką kryje się paradoksalnie dzieło w pełni wartościowe. W osławionej, trwającej od kilku lat serii remaków i kontynuacji znanych tytułów, Siedmiu wspaniałych wyróżnia się prawdopodobnie jako jeden z nielicznych filmów, który nie zostanie zapomniany w ciągu roku. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że ogląda się go dziś lepiej od pierwowzoru.
Przede wszystkim fabuła nie została zauważalnie spłycona. Nie jest to produkcja robiona na skróty, jak chociażby niedawny Ben-Hur, choć tutaj historia jest zdecydowanie prostsza. Bogue, bogaty właściciel kopalni złota w okrutny sposób stara się wymusić na mieszkańcach pobliskiego miasteczka odsprzedaż ziemi po zaniżonych cenach. Ci, którzy ocaleli, zgłaszają się po pomoc do Chisolma, sprawiedliwego i groźnego rewolwerowca, legitymującego się pozycją sądowego urzędnika. Chisolm zbiera drużynę i przysposabia do obrony mieszkańców miasta. W tym punkcie przez Siedmiu wspaniałych znowu przemawia lewicowa retoryka. Bartholomew Bogue ukazany jest jako bezwzględny krwiopijca, ale także utożsamiany jest z archetypiczną postacią kapitalisty.

Po opluciu kapitalizmu i zgromadzeniu multikulturowej ekipy z dzikiego zachodu, rozpoczyna się wyścig kreacji aktorskich do miana najciekawszej postaci dzieła Antoine Fuqua. Zawody są nierówne, ponieważ postaci takie jak Meksykanin Vasquez i Indianin Red Harvest zostają jedynie lekko zarysowane. Odrobinę więcej można powiedzieć o Azjacie – Billym Rocksie – walczącym z uprzedzeniami białych oraz twardogłowym Jacku Hornie, zamęczającym towarzyszy mało wyszukanymi cytatami z Biblii. Przybysz z Dalekiego Wschodu przejął funkcję tego napiętnowanego na tle rasowym, bo jak widać o Indianinie i czarnoskórym nie wypadało mówić w taki sposób. Z historycznego punktu widzenia zabawna jest scena, gdy Afroamerykanin Chisolm (Denzel Washington) przybywa do miasta z Azjatą, a mieszkańcy dziwią się tylko obecności tego drugiego.
Spośród siedmiu tylko trójka zasługuje na miano głównych bohaterów. Wspomniany Chisolm to praworządny rycerz, który naraża życie w imię walki ze złem. Goodnight Robicheaux (Ethan Hawke) to lokalna legenda, słynąca z dokonań podczas wojny secesyjnej. Przy okazji jego rozmów z Chisolmem wprowadzono do filmu problematykę bratobójczej walki, która podzieliła Stany Zjednoczone i kwestię wpływu jaki pozostawiła na amerykańskim społeczeństwie. A chyba najbardziej wyrazistą postacią jest Josh Farraday, dowcipny karciarz, którego życie obraca się wokół rewolwerów, whiskey, kart i kobiet. W tej roli Chris Pratt wypada bardzo dobrze i jego kreacja zapada w pamięć.
Co prawda obyło się bez wątków homoseksualnych, ale nie mogło w fabule zabraknąć miejsca dla dzielnej, niezależnej kobiety, Emmy Cullen, która jako jedyna z obywateli miasta potrafi dobrze strzelać z karabinu i tylko ona „miała jaja”, by zwrócić się po pomoc do szemranych typów z okolicy.
Reasumując, powtórka Siedmiu wspaniałych wyszła bardzo dobrze względem oryginału, a nawet zyskuje poprzez wyrazistość postaci. Jednak oglądając westerny z różnych lat, trudno oprzeć się wrażeniu, że połowa dziewiętnastego wieku w Stanach Zjednoczonych dynamicznie zmienia się pod względem społeczno-kulturowym. Twórcy filmów historycznych powinni pamiętać, że umieszczanie obecnych trendów w przeszłość jest po prostu przekłamaniem.